Patron szkoły – Pułkownik Kazimierz Iranek Osmecki

Imię naszego wielkiego pstrągowskiego rodaka nosi Szkoła Podstawowa Nr 1 w Pstrągowej od 26 września 1998 r. Wcześniej do 1939 roku patronem szkoły był święty Jan Kanty, ale po zakończeniu II wojny światowej na powrót do tego patrona nie wyraziły zgody oświatowe władze komunistyczne. W 1969 roku zarządzeniem Kuratorium Okręgu Szkolnego w Rzeszowie szkole nadano imię Andrzeja Rozborskiego. (Był to pierwszy po wojnie komendant MO w Czudcu.) Ten narzucony odgórnie patron został wycofany uchwałą Rady Pedagogicznej 14 czerwca 1991 r., a stało się to na wniosek komitetu rodzicielskiego szkoły i wcześniejszego zebrania wiejskiego. Uznano słusznie, że patron ten nie spełnia wymogów wychowawczych i nie jest wzorem do naśladowania dla młodzieży.

Przez kilka lat poszukiwano kandydata na nowego patrona szkoły. Wybór padł na bohatera z okresu II wojny światowej, wywodzącego się ze wsi Pstrągowa, pułkownika Kazimierza Iranka Osmeckiego. Powstał nieformalny komitet przygotowawczy, w skład którego weszły następujące osoby:

  • Ludwika Iskrzycka, miejscowa działaczka społeczna i członek AK w czasie wojny,
  • Jadwiga Skoczylas, nauczycielka historii w tutejszej szkole
  • Marian Złotek, nauczyciel historii w Czudcu i pstrągowski rodak, przewodniczący Komisji Oświaty Rady Gminy w Czudcu,
  • Zdzisław Stawarz, dyrektor szkoły w latach 1991 – 1997.

Siedzą od lewej:  Wanda Jarecka i Ludwika Iskrzycka

Stoją od lewej: Jadwiga Skoczylas, Zdzisław Stawarz, Helena Jarecka i Marian Złotek

Zespół w tym składzie 25 października 1996 r. udał się do Rzeszowa na spotkanie z siostrą Kazimierza Iranka Osmeckiego, Panią Wandą Jarecką, z domu Iranek. W spotkaniu brała również udział jej córka Helena Jarecka. Obie Panie wyraziły duże zadowolenie z faktu, że ich brat i wujek jest przymierzany na patrona pstrągowskiej Szkoły Nr 1, w której jak wspomniała Pani Wanda, w latach 1913 – 21 pracowała również jako nauczycielka siostra jej i Kazimierza – Jadwiga Irankówna. 

Przez kolejne dwa lata trwały przygotowania do nadania imienia szkole i uzyskania niezbędnych decyzji urzędowych.

Od 1 września 1997 r. nowym dyrektorem naszej szkoły została dotychczasowa nauczycielka biologii Małgorzata Sołtys. Nowa Pani dyrektor nawiązała kontakt z synem kandydata na patrona, Panem Jerzym Irankiem Osmeckim. Był on wówczas emerytowanym już redaktorem Radia Wolna Europa w Monachium i działaczem organizacji polonijnych w Londynie. Zamierzał się też na stałe osiedlić w Polsce w okolicach Warszawy.

9 września 1997 r. Rada Gminy w Czudcu podjęła stosowną uchwałę o nadaniu Szkole Podstawowej Nr 1 w Pstrągowej imienia Pułkownika Kazimierza Iranka Osmeckiego. Prowadzono w szkole intensywną pracę wychowawczą i informacyjną wokół przyszłego patrona. 15 maja 1998 r. w szkole przebywał syn patrona Jerzy Iranek Osmecki. Odbył spotkanie z Radą Pedagogiczną i przedstawicielami Komitetu Rodzicielskiego. Sama uroczystość nadania imienia miała miejsce w naszej szkole 26 września 1998 r. Uroczystość poprzedziła msza święta odprawiona w kościele parafialnym pod przewodnictwem infułata Józefa Sondeja. Gośćmi honorowymi uroczystości był Pan Jerzy Iranek Osmecki i jego córka Magdalena. Szkoła gościła ponadto żołnierzy Wojska Polskiego z Rzeszowa, wielu żyjących jeszcze wówczas członków ruchu oporu AK z okresu wojny i wielu mieszkańców Pstrągowej, którzy uczestniczyli tak we mszy świętej jak i w samej uroczystości przed budynkiem szkoły. Młodzież przygotowała pod opieką nauczycieli piękny program patriotyczny. Aktywnie w całość uroczystości włączył się proboszcz parafii ksiądz Ryszard Ozga i samorząd Gminy Czudec. Nauczycielka historii Jadwiga Skoczylas, głównie na podstawie materiałów dostarczonych przez syna patrona, przygotowała broszurę pod tytułem „Cichociemny z Pstrągowej płk. Kazimierz Iranek Osmecki”.

Niecały rok później 10 maja 1999 r. szkole nadano sztandar ufundowany przez Państwo Teresę i Zdzisława Knobel. Rodzicami chrzestnymi sztandaru zostali: były długoletni dyrektor szkoły Franciszek Sołtys i przedstawicielka Rady Rodziców Lucyna Kuś.

13 września 2007 r. to samo imię płk. Kazimierza Iranka Osmeckiego otrzymało również Publiczne Gimnazjum w Pstrągowej. Szkoła ponownie gościła Pana Jerzego Iranka Osmeckiego, wielu znakomitych gości z województwa. Mszy świętej w pstrągowskim kościele przewodniczył biskup ordynariusz Kazimierz Górny, który podczas uroczystości w szkole poświęcił okolicznościową tablicę umieszczoną na budynku szkoły.

Po tym nieco dłuższym wstępie pozwalamy sobie przedstawić życiorys obecnego patrona Szkoły Podstawowej Nr 1 w Pstrągowej.

Życiorys

Kazimierz Iranek urodził się 5 września 1897 r. w Pstrągowej w domu rodzinnym swej matki Antoniny z Gogiertów Irankowej. Dom i niewielki majątek znajdował się w przysiółku Będkówki. Ojcem Kazimierza był Pan Jan Iranek – geodeta pochodzący ze Lwowa. Państwo Irankowie dochowali się dziesięciorga dzieci, z których ośmioro dożyło wieku dojrzałego. Ojciec Kazimierza posiadał w Rzeszowie biuro pomiarów geodezyjnych. Tam również wybudował nowy dom dla licznej rodziny. (Znajduje się on w centrum Rzeszowa między Zamkiem a obecną Filharmonią.) W trudnych warunkach wychowywano liczną rodzinę, zwłaszcza, że stosunkowo wcześnie zmarła Pani Antonina i utrzymanie dzieci stało się obowiązkiem ojca. Młody Kazimierz uczył się w II Gimnazjum w Rzeszowie. W wakacje i święta przebywał głównie w Pstrągowej w rodzinnym domu matki. Kolegą gimnazjalnym Kazimierza był starszy rok od niego Leopold Lis-Kula, późniejszy bohater Legionów Józefa Piłsudskiego. Pod jego wpływem Kazimierz wstąpił do Związku Strzeleckiego organizacji paramilitarnej, przygotowującej młodzież do przyszłej służby w wojsku.  Kazimierz Iranek już w latach gimnazjalnych przejawiał duży talent wojskowy. Wiosną 1914 r., kilka miesięcy przed wybuchem wojny, na zawodach strzeleckich w Wiedniu, organizowanych dla wszystkich gimnazjów cesarstwa, zajął drugie miejsce.

Kazimierz Iranek w okresie służby w Legionach.

Po wybuchu wojny jeszcze przez dwa kolejne lata kończy ostatnie klasy siódmą i ósmą rzeszowskiego gimnazjum i zdaje pomyślnie maturę. Jesienią 1916 r. na osobiste wezwanie przyjaciela Leopolda Lisa-Kuli podjął służbę w II baonie Legionów Polskich. Miał wówczas 19 lat. W 1917 r. Kazimierz Iranek wraz z innymi piłsudczykami odmówił złożenia przysięgi na wierność cesarzom Niemiec i Austro-Węgier. Był obywatelem Galicji, więc został wcielony do armii austriackiej i wysłany niejako za karę na niebezpieczny front włoski, nad rzekę Piawę. Służąc pod przymusem obcej sprawie, postanowił zdezerterować z armii austriackiej. Zorganizował ucieczkę wraz z sierżantem Kazimierzem Kublinem do Krakowa, a następnie do Lublina. W listopadzie 1917 r. wstąpił do tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej i przyjął wówczas pseudonim „Osmecki”, który stał się później częścią jego nazwiska. Z Lublina został wydelegowany do Iłży, gdzie pełnił funkcję zastępcy dowódcy POW.

W listopadzie 1918 r. kończy się I wojna światowa i powstaje niepodległa Polska. Pan Kazimierz włącza się czynnie już jako żołnierz Polski do walki o jej granice. Został skierowany na front wschodni do walki z Ukraińcami. Będąc dowódcą plutonu w II batalionie 23 Pułku Piechoty jest ranny w bitwie pod Machnowem 4 stycznia 1919 r. Leczył rany w szpitalu w Lublinie i w Rzeszowie, a w lutym ponownie ruszył na front. Tym razem walczył u boku Leopolda Lisa-Kuli, którego był adiutantem. (Ich przyjaźń zacieśniła się tym bardziej, że Leopold oświadczył się siostrze Kazimierza Helenie Irankównie.) Ich zadaniem była obrona ważnego węzła komunikacyjnego, linii kolejowej Włodzimierz Wołyński – Kowel. Tu w bitwie o Poryck i Torczyn 7 marca 1919 r. zginął ppłk Leopold Lis-Kula. Śmierć przyjaciela i wielkiego bohatera odradzającego się Wojska Polskiego wywarła wielkie wrażenie na Kazimierzu Iranku. Starał się iść w ślady zmarłego przyjaciela. Niedługo po tym otrzymał Krzyż Walecznych, a 1 lipca 1919 r. stopień podporucznika. Rok później 1 maja 1920 r. – stopień porucznika Wojska Polskiego. Aktywnie uczestniczył w wojnie bolszewickiej w latach 1919 – 20. Od 18 marca 1920 r. pracował w departamencie I jako referent w Sekcji Piechoty Ministerstwa Spraw Wojskowych. Wypełniał wiele ważnych i niebezpiecznych misji służbowych w okresie odwrotu naszej armii spod Kijowa i w dniach bitwy warszawskiej w sierpniu 1920 r. Po zakończeniu wojny 21 maja 1921 r. został mianowany szefem operacyjnym w sztabie 19 Dywizji Piechoty. W kolejnych latach ukończył specjalistyczne kursy wojskowe, otrzymał kolejne stopnie oficerskie: kapitana (1926 r.) a następnie w 1933 r. – majora. Za działalność wojenną został odznaczony orderem kawalera Virtuti Militari V klasy oraz Krzyżem Walecznych.

W 1927 r. zawiera związek małżeński ze Stanisławą z Gwoździów, a w 1928 r. urodził się ich jedyny syn Jerzy. W latach 1929 – 31 Kazimierz Iranek studiował w Wyższej Szkole Wojennej w Warszawie. Egzamin końcowy pisemny zdał z pierwszą lokatą, a ustny – z drugą. Po ukończeniu WSW otrzymał tytuł oficera dyplomowanego, a od 1 stycznia 1933 r. – stopień majora dyplomowanego. Był wówczas wykładowcą w WSW. W prowadzonych wykładach i redagowanych licznych broszurach z teorii wojny, zwracał szczególną uwagę na wzrastające znaczenie broni pancernej na polu walki. Niestety, wojna która wybuchła, tak bardzo potwierdziła słuszność jego poglądów.

W kampanii wrześniowej w 1939 r. pełnił odpowiedzialną funkcję oficera do zleceń Naczelnego Kwatermistrza. (Był już w stopniu podpułkownika.) Wraz z naczelnymi władzami cywilnymi i wojskowymi przemieszczał się w stronę granicy rumuńskiej. 16 września, przejeżdżając przez Czortków na Podolu, odnalazł w zawierusze wojennej żonę i syna. 17 września po ataku armii radzieckiej przekroczył wraz z rodziną granicę rumuńską. Następnie zdołali się wspólnie ewakuować przez Rumunię do Francji, gdzie dotarli dopiero w czerwcu 1940 r.. Od 13 grudnia 1939 r. podpułkownik Iranek był zaprzysiężony na rotę Związku Walki Zbrojnej, tym samym stał się żołnierzem polskiego państwa podziemnego. Po klęsce Francji – 21 czerwca 1940 r. wraz z generałami: Sikorskim i Sosnkowskim został ewakuowany  do Wielkiej Brytanii. Niestety, żona i syn pozostali przez kolejne dwa lata w okupowanej Francji. W Londynie otrzymał przydział do VI Oddziału Specjalnego Sztabu Naczelnego Wodza, jako kierownik referatu informacyjno – wywiadowczego. W październiku 1940 r. na jego prośbę gen. Sikorski uczynił go emisariuszem do Komendanta Głównego ZWZ, gen. Stefana Roweckiego. Ta niebezpieczna podróż z Londynu do Warszawy trwała sześć tygodni gdyż dla bezpieczeństwa i zacierania śladów, Kazimierz Iranek Osmecki (pod pseudonimem „Antoni Jarecki”) podróżował okrężną drogą przez kraje afrykańskie, Palestynę a następnie Turcję, skąd pociągami przez Saloniki i Belgrad dotarł do polskiej bazy przerzutowej w Budapeszcie. Tu, z pomocą kolejnych przewodników, przekroczył pieszo w trudnych zimowych warunkach granicę węgierską z Generalnym Gubernatorstwem. Następnie pociągiem z Sanoka przez Kraków dotarł do Warszawy.  Oprócz ważnych zaszyfrowanych wiadomości wiózł ze sobą sporą paczkę stu tysięcy dolarów na potrzeby konspiracji. 18 grudnia 1940 r. dotarł do Warszawy, a następnego dnia spotkał się osobiście z dowódcą ZWZ gen. „Grotem” Roweckim. Wypełniając swoją misję odbył również szereg rozmów i spotkań z innymi przedstawicielami z kierownictwa konspiracji wojskowej i cywilnej. Kazimierz Iranek pragnął pozostać w kraju i podjąć walkę z wrogiem. Dowódca AK, gen. Rowecki postanowił go jednak wysłać ponownie do Londynu jako swojego osobistego emisariusza z bardzo ważnymi dokumentami i listami do generałów Sikorskiego i Sosnkowskiego. Powrót do Londynu trwał 3 miesiące i też napotykał liczne przeszkody. Między innymi na stacji kolejowej w Nowym Targu przeszedł kontrolę dokumentów w czasie obławy niemieckiej żandarmerii, a następnego dnia w pociągu zdołał zgubić „podejrzanego typa”, który go śledził. Najpierw zakupił bilet o dwie stacje dalej a następnie w czasie jazdy w ostatniej chwili wyskoczył z pędzącego już pociągu na właściwej stacji. Przekroczywszy nielegalnie granice Polski, wracał przez Węgry, Bałkany, Bliski Wschód, Afrykę, a nawet „zahaczając” o Kanadę. Kilka tygodni spędził na oceanie Atlantyckim, wracając statkiem do Anglii. Jego okręt pasażerski był tropiony i atakowany przez niemieckie łodzie podwodne. Ta niebezpieczna podróż zakończyła się dopiero 14 kwietnia 1941r.. W rozmowie z gen. Kazimierzem Sosnkowskim poprosił o zgodę na ponowny powrót do kraju. Generał nie sprzeciwił się, lecz zaproponował Osmeckiemu odbycie kursu spadochronowego, aby ponowna podróż mogła się odbyć drogą lotniczą. W tej sytuacji już początkiem lipca 1941 r. pan Kazimierz Iranek Osmecki wyjechał do Ringway pod Manchesterem i wraz z dwunastoma innymi oficerami odbył ten bardzo trudny, wymagający dużej kondycji fizycznej, kurs spadochronowy dla „cichociemnych”.

21 listopada 1942 r. udało mu się ściągnąć z okupowanej Francji żonę i syna. Nie widzieli się dwa i pół roku, toteż radość ze spotkania była ogromna. Wkrótce postanowili z żoną wysłać syna Jerzego do szkoły z internatem w hrabstwie Hertforshire, aby uzyskał odpowiednie wykształcenie. Wspólny pobyt z żoną w Londynie nie trwał długo, gdyż już w nocy z 13 na 14 marca 1943 r. został samolotem przewieziony nad okupowaną Warszawę i zrzucony w trudnych warunkach pogodowych. Zrzut miał miejsce 10 kilometrów od planowanego celu i Kazimierz Iranek zawisł na drzewie w pobliżu stacji kolejowej. Z trudem uwolnił się z pułapki, ale przepadły pieniądze, które wiózł dla podziemia. Tak szybki powrót do okupowanego kraju nastąpił na osobistą prośbę „Grota” Roweckiego, który w zaszyfrowany sposób pisał do Londynu „Proszę przysłać do kraju najśpieszniej  /…/ ppłk. Iranka dla zagadnień kwatermistrzowskich, których rozwiązanie wymaga oficera wszechstronnie przygotowanego przed wojną i zaznajomionego z zamiarami NW i możliwościami przyjaciół”.

Po aresztowaniu „Grota” Roweckiego 30 czerwca 1943 r. nowym komendantem AK zostaje gen. Tadeusz „Bór” Komorowski. W listopadzie 1943 r. kierownictwo państwa podziemnego powierzyło Kazimierzowi Irankowi Osmeckiemu kierowanie II Oddziałem (Wywiad) Komendy Głównej AK. To trudne zadanie realizuje do końca swojej walki podziemnej, tj. do kapitulacji Powstania Warszawskiego. Będąc szefem wywiadu używał pseudonimów „Makary” i „Heller”.

Przy końcu lipca 1944 r. płk. Iranek Osmecki w sposób rzeczowy tłumaczył w kierownictwie KG AK niebezpieczeństwo podjęcia walki zbrojnej w stolicy. Gdy jednak na wniosek płk. Antoniego Chruściela („Monter”) taką decyzję podjęto, karnie się jej podporządkował.

Niestety, obawy płk. Iranka, co do tragedii, która może być skutkiem powstania wywołanego bez należytej konsultacji z aliantami, sprawdziły się. W czasie 63 dni powstania Pan Kazimierz całym sercem służył walczącej Warszawie, narażał życie i widział tragedię opuszczonego miasta przez aliantów. Dwukrotnie, prawie cudem, uniknął śmierci. 4 września, gdy z korytarza budynku PKO został poproszony do innego pomieszczenia, po chwili wybuchła bomba i zniszczyła ów korytarz, zabijając obecnych tam ludzi. Drugi raz kilka tygodni później znalazł się blisko wybuchu niemieckiego pojazdu pancernego – pułapki. Łączniczka dowództwa AK wezwała go kilka sekund wcześniej do innego pomieszczenia. Zginęło wówczas kilkaset osób obserwujących pojazd pułapkę. W pierwszych dniach października 1944 r. płk. Kazimierz Iranek Osmecki brał udział w trudnych rokowaniach kapitulacji powstania. 5 października przeszedł do niewoli wraz z gen. Tadeuszem Borem Komorowskim. Odmówił wówczas po raz pierwszy awansu na stopień generała. Nie chciał się cieszyć z awansu, gdy wokół siebie widział tragedię stolicy Polski. Przez obozy niemieckiego internowania w oflagu w Langwasser potem w Colditz, 14 kwietnia 1945 r. z innymi oficerami został wywieziony do Titung pod Salzburgiem, a następnie do Markt-Pangan w Alpach Tyrolskich. Tam został uwolniony przez armię amerykańską i pojechał na emigrację do Londynu, gdyż dla wysokich dowódców Armii Krajowej nie było bezpiecznego powrotu do komunistycznej Polski.

W Londynie Pan Kazimierz Iranek Osmecki zamieszkał na stałe wraz z żoną, synem i jego rodziną. Podjął pracę zawodową niegodną jego kwalifikacji, ale w powojennej biedzie musiał pracować na utrzymanie rodziny. Najpierw w piekarni od 1948 r., a po kilu latach zatrudnił się w firmie „Ilford” gdzie obsługiwał maszynę do krojenia papieru fotograficznego. Pracował też jako kontroler magazynu w angielskim klubie oficerskim.

Wielką zasługą Pana Kazimierza w ciągu prawie 40 lat przebywania w Londynie była praca społeczna w organizacjach polonijnych. Od grudnia 1945 r. był członkiem Komisji Organizacyjnej Koła AK, a także zastępcą przewodniczącego Podkomisji Historycznej AK w Sztabie głównym Polskich Sił Zbrojnych. Od marca 1947 r. wchodził w skład Zarządu Głównego i był wiceprzewodniczącym Rady Naczelnej Koła AK. Był też członkiem Tymczasowej Rady Jedności Narodowej od 1954 r., przewodniczącym Funduszu Inwalidzkiego Koła AK i przewodniczącym Koła „Cichociemnych” w Londynie. Brał czynny udział w organizacji Studium Polski Podziemnej, redagował III tom „Polskich Sił Zbrojnych – AK”. Organizował wiele wystaw, akademii patriotyczno – religijnych dla polonii, publikował wiele artykułów w gazetach emigracyjnych. Za swą pracowitość, uczciwość i kompetencję zyskał uznanie, cieszył się wielkim autorytetem w środowisku polskich emigrantów. W 1965 r. gen. Anders pragnął awansować go na stopień generała i ponownie jak w 1944 r. odmówił. Do syna Jerzego wówczas powiedział, że woli być pułkownikiem z prawdziwego zdarzenia niż „operetkowym generałem”.

22 maja 1984 r. w Londynie zakończył, po ciężkiej chorobie, swe pracowite i oddane ojczyźnie życie. Pogrzeb odbył się 1 czerwca na cmentarzu South Ealing. Od jego najbliższych wiemy, że przez długie lata powojenne tęsknił za Polską, której z przyczyn politycznych nie mógł odwiedzić. Tęsknił też za rodzinną Pstrągową. W Londynie odwiedziła go kilka lat przed jego śmiercią siostra Wanda Jarecka.

Był odznaczony m.in. krzyżem Viruti Militari 5 i 4 klasy, Krzyżem Niepodległości, ośmiokrotnie Krzyżem Walecznych, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi z mieczami.

To zaszczyt dla społeczności naszej szkoły mieć tak wspaniałego patrona, którego imieniem w niepodległej już Polsce nazwano dziesiątki ulic naszych miast, w tym także w Rzeszowie.